wstecz

Aktualności

16.03.2018

W SZTAFECIE

PO MARZENIA

Pierwszy Bieg Sztafetowy Kobiet już za nami.

Olsztyński Park Centralny opustoszał. Próżno szukać tam biegaczek przemykających po alejkach i mostkach. Zniknęła brama startowa, nie ma oznaczeń trasy i biura zawodów, brakuje kibiców… Cisza, spokój, szare przedwiośnie. Ale w naszych sercach ten park nadal tętni kolorami Waszych strojów, nadal słychać okrzyki kibiców i gromkie brawa na mecie. Wróćmy jeszcze na chwilę wspomnieniami do tamtej niedzieli…

 

MARZENIA SIĘ SPEŁNIA

Takiej imprezy, jak bieg sztafetowy dla kobiet, do tej pory w naszym mieście nie było. Pomysłodawcą biegu był znany olsztyński trener i biegacz Paweł Pszczółkowski. On sam przyznaje, że gdy ta idea pojawiła się jego głowie, wiedział, że nie będzie łatwo ją zrealizować. Ale tak to już jest z marzeniami. Gdy już raz się pojawią, trudno z nich zrezygnować. Trzeba szukać sposobów ich realizacji, a nie powodów do rezygnacji. Dla Pawła Pszczółkowskiego miał to być debiut w roli organizatora, choć już wcześniej aktywnie uczestniczył w sportowych akcjach od „kuchennej” strony. Wiedział, że podstawa to pozyskanie zaangażowanych sponsorów. Udało się! Głównym sponsorem została  Aura Centrum Olsztyna – jedno z najbardziej pro-kobiecych miejsc na mapie Olsztyna. Po niej pojawiały się kolejne  propozycje - Chimera derm, Happy Hair, IQ Beauty, DepilConcept Polska, Bioetiq, Hotel Wileński, Fitness Club Sylwetka, Marathon Travel Poland, Hurtownia Kwiatów Dani, Olsztyńskie Centrum Medycyny i Sportu Personal Trainers, Cymes Olsztyn, Trener Wellness Emilia Lachowicz... Wszystkim należą się podziękowania. Medialnymi partnerami została Gazeta Wyborcza Olsztyn, Radio ESKA oraz magazyn Fit nie Fat. Z takim wsparciem musiało się udać!

                                                                                 Chwila przed samym startem to wielka dawka emocji i adrenaliny… Fot. Fit nie Fat

 

DRUŻYNA TO MOTYWACJA

Najważniejsze  było stworzenie takich warunków, by mogła wziąć w nich udział każda w miarę sprawna fizycznie kobieta. Nie musiała być biegaczką, nie musiała trenować wcześniej żadnego sportu. Parkową pętlę można było przebiec w zawrotnym tempie, ale można też było przetruchtać, przespacerować. Priorytetem miała być dobra zabawa i uczczenie kobiecego święta w zdrowy, aktywny sposób. Czy się udało? Sądząc po uśmiechach Pań –  na sto procent! Ważna była także formuła zawodów . W sztafecie brały udział czteroosobowe zespoły biegaczek. Co takiego niezwykłego jest w sztafecie? Przygotowania w drużynie pozwalają lepiej się poznać, dają czas na wspólną rozmowę, wymianę doświadczeń – i to nie koniecznie biegowych, ale często po prostu życiowych. Cztery trenujące razem kobiety to już nie tylko cztery znajome czy koleżanki. Na linii startu stają się zgranym zespołem, partnerkami. Pojawia się dodatkowa motywacja, która pozwala przekraczać wszystkie swoje granice -  odpowiedzialność za wspólne dzieło, wspólny wynik. Ale pamiętajmy, że przede wszystkim chodziło o dobrą zabawę.

                                                                                          Liczy się dystans! I to nie tylko ten wybiegany, ale również ten do samego siebie Fot. Kasia Bochniak

 

SPEŁNIONE MARZENIE

Czy się udało? Bez fałszywej skromności trzeba ocenić, że pomysł okazał się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę” . W niedzielnym święcie kobiet wzięło udział 50 zespołów, a gdy tylko skończyła się impreza, zaraz pojawiły się pytania – kiedy kolejna edycja?  Zdaje się, że trener Pszczółkowski nie ma wyboru i musi już myśleć nad kolejnym biegiem ;-) Czekają na niego najszybsze uczestniczki (przypomnijmy, ze trzema najszybszymi drużynami okazały się Pszczółkowski Team - Aniołki Pawełka, Nidzica Biega i Jurundówny I ), pytają panie, które za rok chciałyby poprawić swój wynik. Zainteresowane są też osoby, które „tylko” kibicowały. - Nie zapisałam się, bo sądziłam że to będą prawdziwe wyścigi, a ja nie lubię tłoku, przepychanek, rywalizacji. Ale to wyglądało zupełnie inaczej. Była bardzo przyjacielska atmosfera, dużo dobrej energii. Za rok na pewno spróbuję swoich sił. Już wiem nawet kogo zwerbuję do swojej drużyny : sąsiadkę i koleżanki z pracy – opowiadała pani Barbara. O kibicach i wolontariuszach – „dobrych duszach”  tych zawodów – możnaby napisać oddzielny artykuł. Bardzo dziękujemy za zaangażowanie i pozytywne nastawienie!

Bieg za nami, ale pozostają wspaniałe wspomnienia! Drogie Panie, życzymy Wam by te wspomnienia codziennie dodawały Wam sił i wiary we własne możliwości! 

                                                                                                                    …a  meta to już tylko szał endorfin! Fot. Fit nie Fat

Skomentuj artykuł

Treść komentarza

Przepisz kod z obrazka: